Legendy – Zagłada klasztoru na Goju

Jeszcze w XIX stuleciu popularnym miejscem spacerów mieszkańców Bytomia był lasek w Dolinie Goj, który rozciągał się pomiędzy miastem a Łagiewnikami, zaczynając się za zabudowaniami kościoła na Wzgórzu św. Małgorzaty. Znajdowało się tam wtedy obfite w smaczną wodę źródło o nazwie Juliana. Z tym zdrojem wiązała się prastara legenda.
W miejscu, gdzie źródło obficie wylewało wodę na powierzchnię ziemi, miał przed wiekami stać zbudowany żeński klasztor, który w niewyjaśnionych okolicznościach zapadł się pod ziemię. Miejsce ołtarza postawionego w klasztorze oznaczało w terenie wspomniane wcześniej źródło Juliana.

Jak głosiło podanie, w okresie dwunastonocnym, czyli pomiędzy wigilią Bożego Narodzenia a świętem Trzech Króli, każdej nocy klasztor wyłaniał się na powierzchnię ziemi, by o poranku zagłębić się ponownie w ziemskich czeluściach.
Nikt już dokładnie nie pamięta, kiedy to się stało, gdy pewnej nocy powracający z popołudniowej szychty śleper, nagle potknął się o wydobywający się spod ziemi szczyt klasztornej wieży. Nic nie widząc w nieprzeniknionej czerni nocy, nie wiedząc, co się stało, zaklął szpetnie. Zepsuł wszystko przekleństwem. Gdy było już za późno, dostrzegł wtedy to, jak panieński klasztor ponownie począł zapadać się w ziemię, tym razem już na zawsze.
Wielokrotnie czynione wykopy w poszukiwaniu klasztornych zabudowań oraz zgromadzonych tam skarbów nie przyniosły niczego, lecz natrafiono tylko na zapadłe chodniki wyeksploatowanych kopalń. Czasami przechodzący obok ludzie słyszą wydobywający się spod ziemi odgłos bijących dzwonów.
***
Koło Bytomia na Górnym Śląsku, z tyłu kościółka św. Małgorzaty, rozciąga się wąwóz zwany Gojem. W tym miejscu przed laty stał klasztor, który się pod ziemię zapadł. W tak zwanym okresie „dwunastu nocy” podnosił się on z ziemi, lecz tylko na jedną, tylko jedna noc. Pewnego razu powracał do domu podchmielony górnik, który zahaczył nogą o szpicę wieży, wyłaniającej się w tejże chwili wraz z całym kościołem z podziemi. Ten nie wiedząc co było tego przyczyną, zaczął wyzywać i rzucać przekleństwa na wiatr.
Jakkolwiek nie były one zbyt mocne to i tak spowodowały, że klasztor, wraz ze wszystkimi zgromadzonymi w nim skarbami, zapadł się pod ziemię. Duchowni zorganizowali próbę odgrzebania klasztoru. Lecz jak się okazało postąpiono głupio, ponieważ to spowodowało, że klasztor popchnięty zapadł się głębiej. Od tego czasu słychać wydobywający się i rozchodzący od tego miejsca odgłos bijącego dzwonu, zawieszonego na wieży zapadłego pod ziemię klasztoru.

[Kühnau R.: Schlesische Sage III, Leipzig und Berlin 1913, s. 364-365. wersja ta powstała na podstawie opowiadania nieznanego bliżej ucznia jednej z bytomskich szkół, którą opublikował A. Bartach w czasopiśmie „Oberschlesien” R. I (1902/1903), s. 845]

źródło: www.bytom.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.